Ballada z trupem - Jeremi Przybora

Bronisław Pawlik
Ballada z trupem

Jeremi Przybora


Ballada z trupem,
z trupem ballada:
otwieram szafę -
facet wypada!
Wprost z Białowieży
wracam i - łup!
Jak długi leży
trup u mych stóp!

Ach, strach!
Strach, rany boskie!
Rany boskie!

Może nie trup to,
może to kukła
Z szafy do stóp mi
jak długa gruchła?
Gdybym się uparł,
mógłbym ją tknąć,
lecz głupio trupa
tak tknąć jak bądź...

Ach, strach...

Więc zaraz wołam
żonę mą, Władkę
i pytam, czy to
nie trup przypadkiem?
Włos się jej zjeżył,
serce jej - łup!
I Władka leży
też u mych stóp!

Ach, strach...

Myślę: do trupa
za chwilę wrócę,
lecz najpierw żonę,
Władkę, ocucę.
I na kanapkę
taszczę tup, tup,
żonę mą Władkę,
z oczami w słup!

Ach, strach...

Tylko że - myślę -
gdy się ocuci,
znów trupa widok
w niebyt ją rzuci,
zaś nie ponowi
jej się ten szok,
jeśli się dowi,
że nie ma zwłok...

Ach, strach...

Reasumując:
naprawię gafę,
trupa pakując
z powrotem w szafę.
I tu enigmat,
ciemny jak grób:
trupa już ni ma
tam, gdzie był trup!...

Ach, strach...

Lecę na schody,
zbiegam w piwnicę -
Nigdzie ni śladu
trupa nie widzę!
Wracam na górę:
A niech to kat!
Po mojej żonie
też przepadł ślad!...

Ach, strach...

Trafu widocznie
takiego łupem
padłem, że żona
mi uciekła z trupem!
Trafy przeklęte,
gdy ci do stóp
z szafy wypada
przystojny trup!

Rany boskie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz