Ach, co to był za ślub - Wojciech Młynarski


Quorum - Ach, co to był za ślub

Wojciech Młynarski

Dawno temu już, bo przed laty stu,
z górą stu,
pewien strażak miał huczny ślub.
Kumple mosiężni w krąg,
a on miłej swej ślubuje
wierność aż po grób.

A zaś vis à vis wynajmował dom,
wiejski dom,
skromny muzyk pan Mendelssohn.
Strażak był złoty chłop,
mówi: „Proście tu muzyka,
podje se i on”.

Ach, co to był za ślub,
ach, co to był za ślub!
Dęta orkiestra grała
ile tchu,
mówię wam,
trąby tu,
tuby tam,
ach, szkoda słów!
Panie, panowie, był to
wspaniały ślub,
to był ślub!

Starszy strażak już, co na tubie grał,
tęgo grał,
uroczysty spicz wierszem miał.
Zebrał za to moc braw
i nad kuflem fajansowym
dalej mężnie trwał.

„Ach, gołąbeczko ma,
niech szczęście wiecznie trwa”.
Nawet pan Mendelssohn
musiał przyznać, że pan młody
głos miał jak ten dzwon.

Ach, co to był za ślub,
grzmiał koncert trąb i tub!
Wreszcie imć Mendelssohna
zimny pot
zrosił w lot,
a on sam
krzyknął: stop!
Podkasał frak
i na cześć młodej pary
sam zagrał tak...

Od tej chwili lat przeminęło sto,
z górą sto.
Wierzcie, to był ślub, że ho ho!
Został po nim ów marsz
imć Feliksa Mendelssohna
i wspomnienie to

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz